Żyletkę lekko stępiłem,
po chwili krwią ofiary ją zbrudziłem,
alkoholem po chwili ją umyłem,
i ponownie w tym ciele zanurzyłem
jęknęła cicho, przez usta zaszyte,
Na policzkach napisy skalpelem miała wyryte.
Płakała cicho, przez zakrwawione oczy,
Marzyła o jednym - by przez okno skoczyć,
Zaśmiałem się, lekko nadciąłem przód szyi,
Wziąłem igłę i żyły też poprzebijałem,
nieciekawa sytuacja, a ja ubaw przy tym miałem,
podskórne krwawienie, dławienie się własną krwią,
to by wystarczyło ale jeszcze nie czas na zgon.
Wziąłem tasak i soli średniej wielkości solniczkę,
Zawołałem też głodną hienę, moją pomocniczkę,
Tasakiem delikatnie czy też nie, głębokie rany ofierze uczyniłem,
Śmiejąc się, z trzęsącą łapą, ostro do nich nasoliłem
Ofiara płacze, z bólu, to nie dziwne,
Hiena się ślini, czeka na obiad, szerzej otwiera oczy piwne,
Pokazuję gest i odchodzę ciemnym korytarzem,
słyszę tylko krzyki i jęki w tyle,
to czas na nią, ofiara teraz zginie.
WoooW szczerze jesteś genialny , zauważyłem pare powtórzeń ale tak to suuuperr :D
OdpowiedzUsuńdzięki ^^
Usuń